Waldemar Majkutewicz – troll ze Szczecina co udaje jasnowidza


Udaje jasnowidza i uzdrowiciela ale nie ma pojęcia o tym w czym oszukuje

Z uporem maniaka lub schizofrenika twierdzi, że potrafi uzdrawiać na odległość, ale na samym pacjencie jak „odkrył” to mu nie wychodzi, nie on jeden zresztą, gdyż jest tylko przypadkiem szczególnym nieuctwa w dziedzinach wiedzy tajemnej. Generalnie, w uzdrawianiu, w bioenergoterapii i leczeniu duchowym, od zawsze zasada jest taka, że jak ktoś nie umie uzdrawiać dotykiem, bezpośrednio, to nie umie też z odległości i na pewno nie jest przyczyną sprawczą uzdrowień. I wszystko wiadomo o rojeniach takich nawiedzonych osób jak niejaki Waldemar Majkutewicz ze Szczecina

Waldemar_Majkutewicz

Wystarczy jedno spojrzenie prawdziwych jasnowidzów, aby wiedzieli z czym mają do czynienia, chociaż twarz delirycznego alkoholika skrzyżowanego z typowym trollem internetowym także sama mówi za siebie, nawet bez jasnowidzenia. Jak ktoś nie umie jeździć samochodem, to na odległość przez połączenie typu Skype też nie pojeździ. Uzdrawianie na odległość to wyższy stopień uzdrawiania bezpośredniego przez dotyk. I nie ma nic odwrotnie ani inaczej. Oszuści i naciągacze reklamują się, że uzdrawiają tylko na odległość, bo są oszustami wyłudzającymi pieniądze i niczym więcej. I w zasadzie to tyle w temacie dobrze znanym od tysiącleci, o którym 4 tysiące lat temu chociażby w Persji były już edukacyjne opowieści pod hasłem jak takich rozpoznawać i jak się takich wystrzegać.

Waldemar Majkutewicz całe wnętrze ma toksyczne, toksycznie szkodliwe. Nie ma zielonego pojęcia o działaniu energii i działaniu ludzkiego umysłu. Ludzie nie powinni mieć z takim oszołomem kontaktu. Jest sam dla siebie niebezpieczny. Pieprzy bez sensu na tematy o których nie ma nawet zielonego pojęcia. Nie nadaje się nawet na „paszę dla zwierząt”, tych astralnych oczywiście, bo złe duchy i demony objadły go już ze wszystkiego co tylko energetycznie nadawało się do spożycia. Jest zwykłym czubem ze spaczonym umysłem, który trollując domaga się „potwierdzeń liczby zwłok przez policję” – nie wiadomo tylko czy chodzi o zmarłych dobowo czy może o zdalnie uśmierconych przez czarnoksięskie poczucie mocy Waldemara Majkutewicza. Jak wiadomo uzdrowicielom duchowym i magom, poczucie mocy, niesprawne przy pacjencie, a rzekomo wielkie wedle pacjenta „na odległość” to paskudny objaw w przebiegu schizofrenii paranoidalnej (urojeniowej). 

Urojenia jakieś ma Waldemar Majkutewicz, są zupełnie nietrafione, wręcz całkowicie błędne, ale o pracy bioenergii, leczeniu duchowym oraz jasnowidzeniu, to pojęcia nie ma, pozostając oszustem patentowanym jakich wielu w ezoterycznym półświatku. Opętany jest przez złe duchy, co z fizjognomii jego twarzy wyraziście widać, więc trzeba jegomościowi ostro mówić, żeby przestał świrować i trollować udając autorytet swoimi rojeniami o innych ludziach. A ze swoich urojeń najlepiej jak się pójdzie leczyć do lekarza odpowiedniej specjalności czyli do psychiatry! Wiele osób miewa łagodne postacie schizofrenii paranoidalnej, którą próbują podczepić pod zjawiska paranormalne, moce uzdrowicielskie czy jasnowidzenie. Niestety, trzeba tu rozczarować pacjentów pseudo magicznych, urojenia nie są zdolnościami jasnowidczymi.

Tacy, co mają przypływ poczucia mocy jak oglądają czyjeś zdjęcie, ale jak widzą pacjenta to nie umieją nic o nim wiedzieć ani mu pomóc są tak samo impotentni psychoduchowo jak seksualni impotenci, co to mają dużo przeżyć i podnieceń jak patrzą na obrazki typu porno czy negliż, ale jak widzą prawdziwą kobietę gołą, to jednak narzędzie im nie staje. Lęki psychotyczne nie pozwalają na przypływ potencji w realu. A te przypływy masturbanckiej mocy na odległość, poprzez zdjęcie tylko, to to jest takie masturbowanie się urojeniami i mrzonkami, produkcja nic nie znaczących fantasmagorii. Masturbowanie się gołą babką przez jej zdjęcie, na odległość, bez pytania jej o zgodę na to, wedle ezoteryki jest czarnomagiczną zbrodnią o demonicznym charakterze, rodzajem przestępstwa seksualnego, o czym na różnych poglądowych przypadkach ezoteryka akurat wiele uczy od tysiącleci, tyle, że takie osobniki jak Majkutewicz nie raczą się udać na uczciwą naukę wiedzy tajemnej, i dlatego należą do profanów oraz trolli świrujących w Internecie.

Waldemar Majkutewicz także często choruje, co w wypadku jasnowidzów i uzdrowicieli duchowych samo w sobie jest niezmiernie rzadkie i zwykle ogranicza się do okresu dzieciństwa (dziecko mogło być chorowite) lub dolegliwości chronicznej, która jednakże nie przeszkadza w działalności. A Majkutewicz choruje często kilka razy w roku, a do tego nie raczy się leczyć jak należy.

„Słuchajcie od niedzieli (12 luty 2017) mam potężne zapalenie ale nie wiem czego, albo oskrzela albo płuca ale raczej to pierwsze. Do lekarza nie pójdę z przyczyn tylko mi znanych. Gorączkę już zwalczyłem z prawie 39.0 do 37.1 . Proszę wszystkich o wyrozumiałość że nie odpisuję na e-maile i nie spotykam się. Jak dojdę do siebie to będziecie wiedzieć.” – pisze w swoich ogłoszeniach internetowych. Zapewne nie wie, że jasnowidze nie tylko wiedzą na co chorują, ale też wiedzą z dużym wyprzedzeniem, że zachorują, bywa, że wiele lat naprzód! Uzdrowiciel jak nie wie na co choruje, to idzie do innego uzdrowiciela, aby się dowiedzieć i odpowiednie leczenie podjąć natychmiast. A tu w takich komunikatach widzimy typowego głąba udającego uzdrowiciela, głąba, który nie wie na co choruje, a jak nie wie na co choruje, to z pewnością nie ma nawet jak się leczyć z danej choroby prawidłowo. Podstawą sztuki uzdrawiania tak samo jak leczenia jest dobra diagnoza, w tym biodiagnoza! Typowe to zachowanie oszusta udającego uzdrowiciela, który nie dość, że nie wie, co mu dolega, to jeszcze jest tak zakałapućkany swoimi rojeniami, że nie raczy iść ani do porządnego uzdrowiciela ani do lekarza – co jest normą w zawodzie medycznym oraz paramedycznym! Ezoterycznie, każda choroba to ciemna energia, ciemny zły duch jaki ogarnia pacjenta w którym choroba wybucha, zatem taka osoba ma zaciemnioną aurę, w tym i trzecie oko, i na pewno nie ma jak jasnowidzieć.

O urojeniach wpływu z cudzych zdjęć też sporo wiadomo, jeśli o badanie pacjentów schizofrenicznych chodzi, a Waldemar Majkutewicz sam o sobie zaświadcza, że najbardziej do grona osobników ze schizofrenią paranoidalna pasuje.

„Znałem pewną osobę. Od roku nie kontaktuję się z nią, i nie rozumiem dlaczego zachowuje się jak tchórz. Wysyła w moim kierunku podświadome informacje ze swojego zdjęcia. Przypuszczam że odwiedza mój profil ale potrafię się przed tą osobą bronić. Raczej niech tego nie robi, aby nie obróciło się przeciw niej.” – typowe to sensacje i zarazem odgrażanie się osoby ze schizofrenią paranoidalną, tak zwane urojenia wpływu o charakterze absurdalnym. Zarzuty typu, że ktoś „wysyła w jego kierunku podświadome informacje ze swojego zdjęcia” akurat najczęściej słyszą psychiatrzy, psycholodzy i psychoterapeuci od pacjentów z poważniejszymi postaciami przewlekłej i nieleczonej schizofrenii paranoidalnej. Schizofrenicy paranoidalni najczęściej bronią się przed lekarzem i lekarstwami – bo to choroba się broni przed unicestwieniem, podczas gdy pacjent jest ubezwłasnowolniony przez chorobę psychiczną czy jak wolą ezoterycy przez złego ducha choroby urojeniowej.

Waldemar Majkutewicz nie zna także podstawowych zasad duchowego pomagania innym ludziom z pomocą ezoterycznych zdolności, chociaż u prawdziwych uzdrowicieli duchowych oraz u osób posiadających dar jasnowidzenia – taka wiedza o zasadach pomagania z pomocą darów nadprzyrodzonych – pojawia się w pakiecie razem z darem! I każdy o tych zasadach wie sam z siebie, ze swego wnętrza. Niestety, Waldemar Majkutewicz swoimi chorymi wywodami zaświadcza sam o sobie, że nie ma pojęcia o tym, o czym wiedzą ci, którzy są prawdziwymi uzdrowicielami, prawdziwymi jasnowidzami – że nie wolno proponować pomocy profanom (mugolom)!

„Słuchajcie nie rozumiem rodzin osób zaginionych. Zamieszczają sami informacje że jeżeli znasz miejsce pobytu bądź możesz w jakiś sposób pomóc to dla mnie jest sygnał że powinienem. Niestety ale taka pomoc jest odrzucana. Więc zastanawiam się czy chcą aby zaginiony się odnalazł. Więcej nie będę się wpraszał, chociaż wiem i czuję że bym mógł odnaleźć. Trudno nie wiem na co te rodziny liczą. Chyba na cud ze strony policji który może nie nastąpić.” – Takimi swoimi wypowiedziami, Waldemar Majkutewicz świadczy o tym, że jest oszustem udającym jasnowidza i uzdrowiciela, pseudojasnowidzem. Zasada jest taka, że pomocy nadprzyrodzonej z pomocą magicznych czy duchowych zdolności udzielamy tylko wtedy, gdy zostaniemy o to wyraziście poproszeni, a ktoś, kto sam lata po ludziach i proponuje swoją pomoc jest dyletantem, który nie posiada Mocy Nadprzyrodzonej, bo ta sama objawia każdemu, na jakich zasadach wolno ją stosować. Gdyby Majkutewicz miał dar jasnowidzenia, a nawet gdyby uczył się o tym od kogoś kto taki dar posiada, wiedziałby, że nie wolno latać po ludziach i się oferować z usługami. Nie ma mocy jasnowidczych, nie ma zdolności uzdrowicielskich i dlatego jest i pozostanie oszołomem trollującym po internecie i znajomych co się jeszcze na jego zaburzeniach schizofrenicznych nie poznali.

Uzdrowiciele hawajscy zwani Kahunami, nawet jak ktoś ich poprosi o znalezienie kogoś zaginionego, o uzdrowienie czy o odczyt jasnowidczy – najpierw pytają Wyższej Boskiej Jaźni o zgodę na podjęcie takiego magicznego działania, albowiem jeszcze bardziej nadrzędna zasada powiada, że bez zgody Źródła Mocy Nadprzyrodzonej nie wolno tej Mocy wprawiać w ruch! Podobnie z darami charyzmatycznymi czy wschodnimi siddhi, które należą zasadniczo do Boga. Najpierw Boga pytaj się o pozwolenie na duchowe działanie, a dopiero potem możesz cośkolwiek uczynić z pomocą Mocy. Ludzie, u których Moce Duchowe budzą się czasami samoistnie, chociaż to bardzo rzadkie, wiedzą to wszystko intuicyjnie, niejako uczą się od Mocy zasad jej użytkowania. Ponieważ Waldemar Majkutewicz nic nie umie i nic nie wie, zachowuje się w świecie ezoterycznym jak słoń w składzie porcelany czy bardziej jak świrujący troll albo trold, wiemy, że nie posiada żadnych cudownych darów ani zdolności nadprzyrodzonych.

Ezoterycy poznają charakter ludzi, w tym ich skłonności, także z pomocą ezoterycznej numerologii (gematrii) czy astrologii. W tym przypadku, u Waldemara Majkutewicza, wibracja z daty urodzenia, 4 luty 1967 – to rocznik numerologicznie dający negatywną piątkę, gdyż 1+9+6+7 daje w sumie (23), a to jest tak zwany kiepski rocznik, dużo osób chorowitych, wypadkowych, urazowych, dużo ciężkiej traumy i złego mrocznego karmana, dużo zaburzeń psychicznych, niezdolność do rozwoju duchowego, dużo opętanych przez siły i istoty demoniczne bardzo szkodliwe, także rocznik zwyrodnień alkoholowych i narkotycznych. Cała data z dnia urodzenia to jednakże wibracja (29) dająca w sumie końcowej (11) albo tak zwaną mistyczną dwójkę, z tłem jedenastki. Niestety, skrzyżowanie wibracji mistycznej (11) z rocznikową demoniczną wibracją (23) zwaną też demoniczną piątką (2+3 daje 5), to rodzaj tak zwanych mistycznych oszustów, demonicznych bytów udających coś czym nie są, negatywny aspekt jedenastki się włącza. Generalnie mamy niski charakter oddający się wszelkiego rodzaju występkom, wypaczanie duchowych idei, demoniczna siła zaburzająca łączność podświadomości z boska Jaźnią (Duszą) czyli opętania i demoniczne wpływy. Popadanie w niewiarę, zależność finansowa od ciemnych osób – to już tylko dodatkowe drobiazgi. Najwyraźniej osobnik udaje uzdrowiciela i jasnowidza, gdyż jest to dlań, podobnie jak dla oszusta matrymonialno-finansowego – łatwy i znany sposób zarabiania pieniędzy. Lepiej jakby uczciwie zarabiał na życie na budowie nosząc cegły, ale pewnie nie ma odpowiednich uprawnień i kwalifikacji, żeby zarobki murarza były porządne. Mistycyzm u takich osób staje się niczym więcej niźli mitomanią i konfabulacją, a w gorszej wersji schizofrenicznym urojeniem paranoidalnym.

Waldemar to wedle ezoterycznej numerologii i gematrii takie imię wzrostowo-demoniczne, o wibracji Nous (Ducha) (23) czyli osobnik zdemoniały i demoniejący, o z lekka demonicznym duchu (najlżejsza wibracyjnie kategoria wcielonych duchów złych). Całość, osobonazwy „WaldemarMajkutewicz” to Nous (Duch) o wibracji (2100), a liczby sum gematrycznych z dwoma zerami na końcu mają wedle ezoterycznej numerologii złowieszcze konotacje, w tym demoniczne opętania oraz choroby psychiczne, także zwyczajny pech życiowy, chorowitość, spaprany życiorys. Wartości liter sprowadzonych do cyfr w używanym imieniu i nazwisku nie zawierają siódemki, co zwykle wyklucza możliwość rozwoju duchowego, zapewne jest to powód dla którego osobnik nie zechce się uczyć u porządnych mistrzów wiedzy tajemnej, u prawdziwych ezoteryków, jasnowidzących czy uzdrowicieli duchowych. Brak szóstki z kolei pokazuje na osobę, która nie jest zdolna do działalności magicznej, nie ma żadnych mocy paranormalnych ani nadprzyrodzonych. Mit jasnowidza pada na pysk pod pręgierzem wiedzy prawdziwej, ezoterycznej i hermetycznej. Pozostaje mitoman i konfabulant, oszust, a także schizofrenik paranoidalny jako ostateczne możliwości do rozpatrywania. 

Waldemar_Majkutewicz_Horoskop

Astrologicznie wiadomo (nie znamy dokładnej godziny urodzenia, ale widać silne aspekty trwałe horoskopu), że urodzony w znaku Wodnika, w Sobotę, dzień cięższych uwarunkowań karmicznych, powinien na początek zajmować się przez długi okres czasu oczyszczaniem ze swoich mrocznych uwarunkowań karmicznych (a te widać w wyglądzie osobnika, odbijają się na jego obliczu, na twarzy, podobnie jak w obrazie numerologicznym czy aspektach horoskopu dnia). Jowisz w retrogradacji podczas dnia urodzenia pokazuje osobników z ciemnymi i ciężkimi uwarunkowaniami antyduchowymi, którzy muszą dużo pracy wkładać w swoje oczyszczanie, przez dziesiątki lat, aby wyjść w życiu na prostą. Słońce nieomal w opozycji do Jowisza, opuszcza strefę szerokiego spektrum opozycji, znaczy osoba ma już niewielką szansę przezwyciężyć ciemności karmiczne spowijające duszę w tym wcieleniu, ale musi sobie poszukać mistrza duchowego i uczciwie przez wiele lat praktykować. Tyle, że retrogradujący Jowisz w ułożeniu szeroko opozycyjnym do Słońca (Duszy) raczej będzie zwalczać źródła wiedzy prawdziwej i robić za fałszywego kapłana lub ciemną siłę zwalczającą boskie Światło. 

Jowisz w schodzącej koniunkcji z gwiazdą Procjon daje w życiu karmicznie uwarunkowane podróże, problemy rodzinne z krewnymi i bliskimi, ale także pomoc przyjaciół. Procjona wpływ na Jowisza daje zwykle ostre konflikty z prawem oraz religią czy kościołem. Procjon w aspekcie to także skłonności do przemocy, stany maniakalne i podniosłe kończące się chorobami, pogryzienia szczególnie przez psy, a z najgorszych rzeczy hydrofobię czyli lęk przed wodą, co skutkuje tym, że pacjent się nie myje, przynajmniej w okresach zaostrzenia zaburzeń psychicznych. Uran także jest w retrogradacji, a to wskazuje na opaczne rozumienie inspiracji, natchnień i wiedzy duchowej. Takie osoby zwykle robią za trolli w dziedzinie rozwoju duchowego, gdyż w nauk duchowych, z wiedzy tajemnej wyciągają błędne wnioski. Rahu czyli Węzeł Północny czy Wstępujący, także jest w retrogradacji, co pokazuje na demoniczny charakter, który pochwala zło, a gani dobro, inaczej mówiąc, osobnik temu co dobre daje swój sprzeciw, a popiera wszelkie zło i patologię. Taka to demoniczna głowa złego smoka co chce zabijać światło i promować ciemność.

Saturn w opozycji do Urana także źle wróży rozwojowi duchowemu osobnika poddanego analizie ezoterycznej, gdyż pokazuje, że uwarunkowania karmiczne pracują przeciwko inspiracji nieba, a i tak mamy już opaczne pojmowanie prawd duchowych czyli totalna deformacja z uwarunkowaniami uniemożliwiającymi podjęcie ścieżki duchowego rozwoju. Koniunkcja Urana i Plutona wskazuje dodatkowo na osobnika, który wszystko co dobre i zdrowe wywraca do góry nogami, w efekcie czego choruje i cierpi zwalając winę za sytuację na wszystkich wokoło, chociaż sam jest źródłem swoich nieszczęść. Nagłe i kategoryczne decyzje takich osób zwykle są szkodliwymi wygłupami i przez otoczenie są źle odbierane, szczególnie w związkach miłosnych (potrafi dzieciom wyrzucić zabawki bo czuje w nich szkodliwe wibracje, wyrzuca z domu telewizor powodując rozwód, sprzedaje mieszkanie aby z rodziną wbrew jej protestom zamieszkać w szałasie etc). Osoby z tą koniunkcją albo są pod silnym wpływem otoczenia lub obsesyjnie zwalczają psychiczne wpływy otoczenia albo sami silnie manipulują otoczeniem, starając się wywierać także wpływ psychiczny. Księżyc wchodzi w obszar tzw. Tronu Arymana, co pokazuje osobę z demoniczną strukturą emocjonalną, osobnika kierującego się mrocznymi impulsami emocjonalnymi. Nieudane życie miłosno-uczuciowe, złe lokowanie uczuć, kierowanie prymitywnymi instynktami – to charakterystyczna rysa w życiu osoby.

Wenus w koniunkcji do gwiazdy Fomalhaut to ukrywane romanse, zdrady małżeńskie, oszustwa matrymonialne, wielkie i silne rozczarowania, poważne ograniczenia w życiu (uwięzienie, ograniczenie swobody i wolności, ukrywanie się z czymś), łatwość popadania w wykolejenie społeczne i zboczenia, łatwe pomylenie drogi czy wartości, łatwość popadania w pobłądzenie. Takie osoby zwykle popadają z jednej błędnej dróżki w życiu w następną, jako wiecznie błądzące duchy mroku, pełne rozczarowań i frustracji.

Jedynie schodząca koniunkcja Księżyca i Antaresa wskazują na pewne zainteresowania metafizyczne czy ezoteryczne, jednakże ponieważ Księżyc idzie na Tron Arymana i jest już w sferze jego wpływów, są to mroczne kierunki takie jak czarnoksięstwo i czarna magia, opętania lub wpływy mrocznych złych duchów, które czasem dają pewne wiedzę, ale tylko po to, żeby zabłysnąć chwilowo i lepiej wykorzystać swojego osła czyli nosiciela przez który załatwiają swoje ciemne interesy na tym świecie. Często taki układ pacjenta z duchem jest zwyczajnie rozpoznawany medycznie jako schizofrenia paranoidalna, z posłannictwem czy misją dziejową nawet! Lepiej jednakże i zdrowiej byłoby dla takiej osoby poddać się profilaktycznie silnym egzorcyzmom. Tym bardziej, że Mars minął Spicę i mamy z tej koniunkcji popadanie w ogłupienie, stępienie lub zwyczajną głupotę wynikłą z szybkich decyzji, przemocy słownej (zastraszanie) i dążenia do popularności. Można powiedzieć, nikt lepiej nie wystruga się na głupka niźli sam badany tutaj pod kątem zdolności mistyczno-magicznych i uduchowienia Waldemar Majkutewicz.

Główna charakterystyka osoby dla celów ezoterycznych następuje poprzez linię węzłów księżycowych, które zawsze znajdują się w przeciwległych znakach zodiaku. Mamy tutaj oś: Wstępujący węzeł księżycowy w znaku Byka – Zstępujący węzeł księżycowy w znaku Skorpiona.

Zstępujący węzeł w Skorpionie wskazuje na zgromadzenie tylu najróżniejszych brudów w przeszłości (ciężka mroczna karma), że dusza zaczęła się dusić i podjęła decyzję o oczyszczeniu się i uwolnieniu od tego wszystkiego. Ludzie ci przeszli przez piekło (pochodzą z piekła i mają piekielną mentalność), teraz starają się przejść przez czyściec, ale przewrócić to naczynie jedynym ruchem jest bardzo trudno, a czasami wręcz niemożliwe, szczególnie w pierwszej połowie życia. U tych osób w podświadomości pozostały dawne namiętności i żądze, dążenie do rozkoszy i seksualna rozwiązłość. W poprzednim wcieleniu przeszli przez cierpienia i męczarnie, do których doszło zarówno z ich, jak i z cudzej winy. Z jednej strony dochodziło do autodestrukcji i samozniszczenia, lecz z drugiej cechowała ich bezgraniczna brutalność, podstępność, pamiętliwość i mściwość. Osoby te nadużywały posiadaną władzę, wykorzystywały innych do realizacji własnych planów i celów, do realizacji swoich żądz i pierwotnych instynktów. Obecnie mogą to wszystko odrzucać, ale odcięcie się od starych nawyków nie jest takie proste. Wielu z tych ludzi nadal zachowuje się jak „Skorpiony” i wcale nie dlatego, że mają w tym znaku Słońce, Księżyc, AS czy stellum, lecz dlatego, że leży tam zstępujący węzeł księżycowy, symbol dawnych doświadczeń, dodajmy mrocznych doświadczeń i złych dążeń.

Ludziom tym trudno ukrywać swoje emocje oraz seksualność, dlatego życie małżeńskie nie należy do łatwych. Ci, którzy znajdują się pod silnym wpływem Skorpiona nieustannie odczuwają palące żądze i zgubne namiętności, zaś ci, którzy przeszli już pod wpływ Byka świadomie starają się uniknąć tego tajfunu, który zniszczył ich w poprzednim życiu. Najczęściej bywa tak, że wulkan skorpiona jeszcze nie wygasł, ale już nie wybucha, a nad ciepłym popiołem snuje się jedynie niewielki dym. Osoby o tej konfiguracji węzłów przed obecną inkarnacją dostały do realizacji dla siebie następujący program: chronić życie, wzmacniać swoje ciało, które jest świątynią ducha i żyć zgodnie z hasłem „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. Jednak ci, którzy niedaleko odeszli od Skorpiona żyją w trwodze, z poczuciem winy i w strachu przed niebezpieczeństwem. Taki tryb życia wywołuje w nich lęk i wywołuje negatywną reakcję bliskich oraz otoczenia. Wraz ze zbliżaniem się do Byka przychodzi ukojenie duszy, jednakże powoli to idzie.

Tacy ludzie mogą złagodzić karmę czy karman (uwarunkowania losu), jeśli wykorzystując doświadczenia poprzednich wcieleń, wejdą na drogę służby duchowej, staną się służebnikami dobrych i światłych ludzi. Żeby odkupić winy za poprzednie złe uczynki, trzeba zrezygnować z jakiejkolwiek formy przemocy i przymusu. Odwrotnie, należy chronić wszelkie formy życia, a nie je niszczyć. Jeśli w pierwszej połowie życia osoby te nie napotykają specjalnych utrudnień losu, to z biegiem czasu jego „głos” rozlega się coraz głośniej nakazując tym ludziom zarówno troskę o bezpieczną starość, jak i o bagaż duchowy. Dobra materialne powinni zdobywać swoją pracą, dodajmy pracą fizyczną własnych rąk, przy czym w tym wypadku ważne jest nie tylko ich zarobienie, ale i utrzymanie. Ludzie ci gromadzą spore bogactwa, które jednak powinny służyć nie tylko im samym, ale też i otoczeniu, dobrym ludziom. Niestety, nie zawsze taki optymistyczny wariant wchodzi w grę, wiele osób z taką osią zajmuje się knowaniami, pomstami za urojone złe czyny wobec nich, często popadają w paranoję lub schizofrenię, w manie prześladowcze, w narkomanie, oszustwa parapsychiczne dla celów zarobkowych, chorobliwe wierzenia w teorie spiskowe, co powoduje ich dalszy upadek w świat ciemności i mroku.

W horoskopie nie widać jakichkolwiek śladów wskazujących na możliwość poważnego posiadania czy wyćwiczenia zdolności paranormalnych czy wyższych stanów mistycznych dających w skutkach charyzmaty, zatem wszelkie bajania o uzdrawianiu poprzez zdjęcie czy jasnowidzeniu należy włożyć między bajki i uznać za konfabulacje i mrzonki pacjenta, a nawet za urojenia, bo do takich zaburzeń akurat chociażby nawet planety porozrzucane w horoskopie, bez wyraźnych silnych aspektów prowadzić mogą.

Osobnicy tak oszukujący ludzi na dziedzinach ezoterycznych i uzdrawianiu, pokutują po śmierci przez setki lat błąkając się jako skrzywione psychicznie trolle czy z duńska mówiąc troldy – stworzenia bardzo stare, zgrzybiałe, brzydkie, złośliwe i mało inteligentne czyli głupawe. Trolle czy troldy mieszkają w trudno dostępnych dla człowieka miejscach: lasach, górach i jaskiniach, niektóre żyją też w morzu. Wyrządzają szkody ludziom i zwierzętom, będąc z natury uwarunkowań istotami szkodliwymi. Żeńskim odpowiednikiem trolla jest tzw. huldra, chociaż mówi się także o trollicach. Trolle czy troldy są bardzo chciwe i skąpe, często z całą chciwością zajmują się gromadzeniem złota i srebra, gromadzeniem pieniędzy oraz kosztowności. 

troll

Osobnicy pokroju Waldemara Majkutewicza powinni się niezwłocznie zapisać na solidne lekcje oczyszczania swojego toksycznego i zakłamanego wnętrza, i zaprzestać działalności patologicznego oszusta w przedmiocie uzdrawiania czy jasnowidzenia. Dopiero potem na naukę bioenergoterapii oraz jasnowidzenia – jeśli się oczywiście zakwalifikuje taki, bo zwykle nie ma ku temu żadnych zdolności i oblewa wstępne testy egzaminacyjne. Takich jak Waldemar Majkutewicz daje się wyleczyć z zakłamania i oszukiwania, ale musi się taki „czaruś” pseudoezoteryczny do nauki i praktyk przyłożyć, a zaprzestać łobuzowania i żerowania na naiwnych.

Od wieków po ezoteryczne porady i duchowe leczenie chodzi się do odpowiednio wyposażonego gabinetu maga, do pracowni maga, i nic w tej materii się nie zmieni. Brak zdolności uzdrawiania pacjenta poprzez dotyk od zawsze udowadnia, że osoba nie ma zdolności do uzdrawiania, a jedynie oszukańczo cudaczy udając, że uzdrawia przez zdjęcie czy innego tzw. świadka radiestezyjnego. 

Komentarzy 6 to “Waldemar Majkutewicz – troll ze Szczecina co udaje jasnowidza”

  1. Aga Says:

    Nie chce mi sie chodzić do takich wymiocin…

  2. Janusz Says:

    Witam, dzięki że piszecie o takich pokrętach osobach z branży!
    Ja osobiście miałem styczność z tym Panem i mogę stwierdzić iż posiada słabą energię w tym kierunku, słabe zdolności.
    Mówię to tylko dlatego że sam jestem osobą jasnowidzącą nie praktykującą.
    Jasnowidz Janusz!

  3. WierzacaWeganka Says:

    A to Troll co udaje mądrego i nie ma pojecia co udaje.

  4. Caroli Says:

    Wszystko wskazuje na to że to zywkły oszust i naciągacz. Niestety sporo takich trolli. Dzięki za dokładne wyjaśnienie i wskazówki jak rozpoznać oszustów ciemnowidzów.

  5. Johny Says:

    Ja się już poznałem na tym „czymś” on jest tak pogrążony w swojej chorobie, że aż niebezpieczny dla otoczenia i samego siebie, jeśli używa takich energii to powinien przestrzegać zasad, które cały czas, łamie, nagina, w moich oczach jest energetycznym kryminalistą, mam nadzieje, że jego znajomi, poznają go kiedyś z tej strony!

  6. Olga Says:

    Proszę o kontakt mailowy jeśli to możliwe, chciałabym rozwinąć pewna sprawę ale nie chce pisać tu na forum


Dodaj komentarz